Wędrówka do Emaus nie była wyprawą poza miasto ani żadną wycieczką. Starając się lepiej ją zdefiniować, należałoby powiedzieć, że była ucieczką. Nie tylko przed prześladowaniami, których się spodziewali po śmierci Mistrza, ale raczej przed tym, co usłyszeli z relacji kobiet, nawiedzających rano grób, i innych uczniów, którzy potwierdzili ich świadectwo.
Uznali za błędne założenie, że Jezus jest Mesjaszem, który „miał wyzwolić Izraela”. Zapewne chodziło im o wyzwolenie spod okupacji rzymskiej, co najprawdopodobniej leżało u podstaw ich zaangażowania w sprawę Jezusa.
Jednak koniunkturalizm nie powinien kierować ludzkimi decyzjami. Dotyczy to wszystkich aspektów naszego życia; zawsze, wcześniej czy później trzeba będzie ponieść jego konsekwencje. W sferze życia religijnego jest on szczególnie naganny.
Intrygujący jest opis spotkania uczniów z Jezusem. Możemy pokusić się o stwierdzenie, że spośród wszystkich uczniów, którzy nie wiedzieli, jak zachować się po wydarzeniach paschalnych, ci dwaj byli najbardziej zagubieni.
Ewangelista stwierdza, że gdy zasiedli za stołem i kiedy Jezus połamał chleb: „oczy im się otworzyły i poznali Go”.
I nie było to tylko rozpoznanie w towarzyszu drogi Jezusa, ale poznanie kim On naprawdę jest.
Ks. dr Waldemar R. Macko