Wyborem Jezusowej miłości staje się krzyż. To znak, w którym jest On gotowy na uniżenie, aby być blisko mnie, nawet wtedy kiedy Go znieważam swoim grzechem. Z miłości Chrystus zgadza się na to wyszy-dzenie, zapowiedziane w proroctwie Izajasza: „Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i oplu-ciem” (Iz 50,6).
To pragnienie bycia dla mnie, stworzenia więzi, która pokona grzech, sprawiły, że „Chrystus Jezus, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stając się podobnym do ludzi, (…) posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej” (Flp 2, 6-8).
Jezus chce mnie nauczyć miłości, która jest gotowa dać siebie nie zważając na okoliczności i czasy. Czy jestem gotowy zaufać tej Miłości? Czy będę wciąż powtarzał za Faryzeuszami: „Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzy-ża, a uwierzymy w Niego” (Mt 27, 42).
ks. Maciej Czapliński