Pan Jezus rozpoczyna swą publiczną działalność wmieszany w tłum grzeszników nad Jordanem. Zanurza się nie tylko w jego wodach, ale wchodzi w naznaczoną grzechem historię człowieka, bierze na siebie jego los.
Jezus solidaryzuje się z człowiekiem grzesznym, słabym i zagubionym. Wchodzi w wody Jordanu, które symbolicznie obmywały ludzi z brudu grzechu. Nie brzydzi się naszych słabości, ale daje świadectwo, że nie przyszedł, aby potępiać, lecz zbawiać, czyli obdarzać przebaczeniem i miłością. Jest bardzo delikatny wobec wszystkich ran, które w sobie nosimy.. On pragnie je uzdrowić. Czasownik sodzein użyty w Ewangelii na określenie zbawienia oznacza także uzdrowienie.
A my, jak często uciekamy przed tym wszystkim, co w nas jest kruche, słabe i niedoskonałe? Nawet na drogach wiary myślimy o jakiejś doskonałości, którą sami wypracujemy, aby można się było czymś pochwalić Bogu.
Bóg w Chrystusie wchodzi w wody Jordanu naszej codzienności i pochyla się z czułością nad tym wszystkim, co nas boli, niepokoi i rani. On nie jest „gdzieś tam”, ale jest z nami i wciąż powtarza tamto wyznanie miłości: „Jesteś moim umiłowanym dzieckiem, w tobie mam upodobanie”.
Ks. dr Michał Dubicki