„Trędowaty (…). Będzie mieszkał w odosobnieniu”. Człowiek chory na tę okropną, wówczas nieuleczalną chorobę był zmuszany przez prawo do życia na osobności, na marginesie, poza społeczeństwem. Dla osoby ludzkiej, która jest istotą społeczną i potrzebuje drugiego człowieka, zdrowej relacji, by się prawidłowo rozwijać to ogromny trud i dyskomfort. Chyba zgodzimy się z tym bez trudu?
„Trąd można uznać za symbol grzechu stanowiącego prawdziwą nieczystość serca” mówił papież Benedykt XVI i dodawał „która może oddalić nas od Boga”.
W przypadku choroby ciała, gdy tylko ją dostrzeżemy podejmujemy wszelkie kroki, by powrócić do zdrowia. A choroba ducha – każdy grzech, szczególnie ciężki, który mnie niszczy i oddala od Boga – źródła wszelkiego życia jaką wywołuje reakcję?
Czy przychodzę do Jezusa i proszę, by mnie oczyścił? On zawsze tego chce, ale czy ja zawsze, bez zwłoki tego chcę?
ks. Tomasz Lis