Człowiek w sposób naturalny sądzi drugiego po tym, co zewnętrzne. Patrzy na wzrost, na wygląd, na sposób w jaki ktoś jest ubrany, na to jak się zachowuje. Tak czynił w dzisiejszym pierwszym czytaniu Samuel, wysłany przez Boga, by namaścić nowego króla nad Izraelem. Jak zobaczył Eliaba, to od razu pomyślał, że ten nadaje się na króla. Tymczasem Pan Bóg kieruje do Samuela bardzo ważne słowa: „Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost […] nie tak bowiem, jak człowiek widzi, widzi Bóg, bo człowiek widzi, to co dostępne dla oczu, a Pan widzi serce” (1Sm 1, 7).
Człowiek w sposób naturalny musi docierać do tego, co znajduje się wewnątrz drugiego człowieka przez znaki zewnętrzne: przez ciało, gesty, język, zachowania. Nie ma innej drogi. Może jednak się na tych zewnętrznych rzeczach zatrzymać i nie dotrzeć do serca. Bóg jest tym, który chce nauczyć nas patrzeć głębiej, tak jak nauczył Samuela. Uczy nas tego m. in. w każdej Mszy św.: oczami ciała widzimy tylko chleb, ale oczami serca widzimy Ciało Jezusa Chrystusa; to samo dotyczy kielicha z winem, które stało się Krwią Zbawiciela. Uczmy się w tej najlepszej szkole, żeby potem tym Bożym spojrzeniem patrzeć na tych, których Bóg postawi na naszej drodze.
Ks. dr Maciej Raczyński-Rożek