Do końca grudnia br. Galeria Dzwonnica zaprasza na wystawę prac pani mgr inż. Marii Butkiewicz. Chociaż z wykształcenia autorka prac jest mgr inż. mechanikiem – ukończyła wydział MEL na Politechnice Warszawskiej i Aliance Francaises w Paryżu, to z zamiłowania jest artystką. W świat sztuki wprowadziła ją mama, Aniela Chmielowska, która prowadziła pracownię tkactwa artystycznego w Pałacu Kultury i Nauki. Tam pani Maria nauczyła się podstaw tkactwa i zapoznała z dziełami wielu malarzy. Malowała już w czasach szkolnych. Na studiach uczęszczała na lekcje malarstwa do Domu Kultury na Muranowie oraz ukończyła kurs malarstwa chińskiego (tuszem na płótnie).
Po studiach pani Maria pracowała w Instytucie Lotnictwa, w Afryce jako wykładowca termodynamiki, a po powrocie do Polski jako nauczyciel fizyki i języka francuskiego w szkole. Wolny czas poświęcała tkactwu i malowaniu.
Na temat wystawy i pasji z panią Marią Butkiewicz rozmawia Elżbieta Wrotek.
Elżbieta Wrotek: Jak Pani dowiedziała się o Galerii Dzwonnica i że można tu wystawiać swoje prace?
Maria Butkiewicz: Przychodzę do naszej parafii do kościoła, brałam udział w grupach modlitewnych więc wiedziałam, że jest tutaj Kawiarnia. Galeria rozpoczęła się od wystawy prac Wilanowskich Twórców Amatorów z terenu parafii, którzy w Galerii mogli wystawiać swoje prace. To jest kolejna wystawa moich prac, pierwszą miałam w Klubie Nauczyciela pracując jeszcze w szkole (na początku lat 90-siątych). W Galerii Dzwonnica wcześniej wystawiałam swoje prace z innymi twórcami, ale miałam też wystawę akwareli – głównie były to pejzaże, bo one są najczęstszym tematem moich prac.
EW: Jakie Pani prace możemy dzisiaj oglądać na wystawie pt. „Pejzaż afrykański”?
MB: Na wystawie są gobeliny o tematyce afrykańskiej: „Termitiery” (kopce termitów wysokie do 5 metrów), „Na skraju płaskowyżu” i „Duch ognia” oraz obrazy olejne z pejzażami afrykańskimi, które powstały na podstawie wspomnień, fotografii i szkiców. Można obejrzeć też zdjęcia z Afryki, gdzie od 1981 roku, przez 5 lat pracowałam jako wykładowca w Wyższej Szkole Pedagogiczno-Technicznej w Likasi w Zairze (obecnie Demokratyczna Republika Konga). W Afryce byłam z mężem i z trójką dzieci. Po pracy mieliśmy możliwość wyjeżdżać w dziewicze okolice, gdzie podziwiałam niezwykłe piękno afrykańskiej przyrody i życie ludzi w egzotycznych warunkach, w małych skupiskach zagubionych w buszu i nad rzekami. Gromadzili się wieczorami przy ogniskach, kobiety wielkimi drągami tłukły ziarno kukurydzy, aby ugotować jedyny posiłek w ciągu dnia. Gromadki dzieci biegały wokół bawiąc się i hałasując.
Ludzie mieszkali w ubogich pajotach ulepionych z gliny z dachami pokrytymi słomą, z otworem w dachu, aby dym wydobywający się z paleniska uchodził na zewnątrz. Te obrazy zachowałam w pamięci i były natchnieniem do późniejszych prac. Zdjęcia z lat 80-siątych pod względem technicznym odpowiadają ówczesnym technicznym możliwościom.
EW: Czy miała Pani okazję mieszkać w pajocie?
MB: Tak, przez kilka dni na krawędzi płaskowyżu. Było to przedziwne uczucie, dookoła las, absolutna cisza, żadnych ludzkich osad w pobliżu, huczące wodospady, w nocy hukające ptaki i bardzo zimno, temperatura spadająca do zera stopni.
EW: Słyszałam, że na otarciu Pani Wystawy była pani Ambasador Demokratycznej Republiki Konga?
MB: Tak, przyjechała z córką i sekretarką. Patrzyła na moje pejzaże trochę zdziwiona, bo nie zna tych terenów. Pochodzi ze stolicy znajdującej się w części tropikalnej Afryki. Było to bardzo sympatyczne spotkanie.
EW: Na wystawie znajdują się trzy duże tkaniny. W jaki sposób Pani je wykonała? Czy w warsztacie tkackim?
MB: Nie, na drewnianej ramie. Sama wykonałam ramę, mama pokazała mi kilka ciekawych wzorów tkackich, które sprawiają, że wzór jest „wypukły”, jakby widać przestrzeń. Po powrocie do Polski przez kilka lat pracowałam nad gobelinami o tematyce afrykańskiej. Praca nad jedną tkaniną wymaga czasu, bo kiedy je wykonywałam pracowałam zawodowo, zajmowałam się domem i dziećmi – jednego dnia w ciągu godziny mogłam wykonać 1cm tkaniny.
Obecnie będąc na emeryturze ciągle szkolę się i doskonalę. Moją ulubioną techniką jest akwarela, ale sięgam też po olej i pastele. Zaczynałam od akwareli, malowałam na zwykłym bloku papieru, pierwszy zestaw farb akwarelowych kupiłam będąc na wycieczce w Hiszpanii, bo u nas tego typu farby były trudno dostępne. Akwarele maluje się na specjalnym papierze, to wtedy daje odpowiedni efekt kolorystyczny.
Najczęstszym tematem moich prac są pejzaże, ale też kwiaty – podarunek Stwórcy, które zawsze mnie zachwycały.
EW: Skąd się wzięła Pani pasja do malowania?
MB: To dar od Boga. Skończyłam uczelnię techniczną, bo rodzice chcieli, żebym skończyła praktyczne studia. Podobało mi się lotnictwo, myślałam nawet o lataniu. W szkole byłam dobra z matematyki. Praktyczny zawód się sprawdził, a po powrocie do Polski praca nie wymagała ode mnie dużego zaangażowania czasowego i mogłam zająć się pasją. Traktuję malowanie jako hobby chociaż niektóre z prac są już zarezerwowane i po wystawie zostaną sprzedane. Dochód ze sprzedaży obrazów przekażę na misje.
EW: Bardzo dziękuję za rozmowę.
Zdjęcia wykonała Elżbieta Wrotek.